sobota, 30 sierpnia 2014

Może kiedyś się spotkamy.

Pamiętam. Wydarzyło się to tak dawno. A jednak pamiętam to do dziś. Przeżyłam to po raz kolejny. Po raz kolejny poczułam się tak, jakby ktoś rozerwał moje serce na strzępy. Po raz kolejny musiałam cierpieć. I po raz kolejny musiałam nauczyć się z tym żyć.

Pamiętam. Byłam osobą z temperamentem. Najmniejsza błachostka była w stanie diametralnie zmienić mój nastrój. Zawsze byłam wybuchowa. Jedyna w swoim rodzaju. Inna od wszystkich.
Czy właśnie dlatego nie zasługiwałam na szczęście?
Odpowiedzi na to pytanie nadal nie poznałam i prawdopodobnie nie poznam jej nigdy.

Pamiętam. Dopiero po tym co się wydarzyło uświadomiłam sobie jak bardzo byliśmy do siebie podobni. Kiedyś myślałam, że potrafił spojrzeć na świat z mojej perspektywy. Nie miałam racji. Prawda była taka, że moja perspektywa była również jego perspektywą. Boli mnie to, że abym uświadomiła sobie tak oczywiste rzeczy, musiało dojść do czegoś takiego.

Pamiętam. Nasz związek opierał się głównie na kłótniach. Teraz wiem dlaczego nie potrafiłam go zostawić. Kochałam go... Bo pomimo wszystko, nigdy nie przestał mnie rozumieć. W wielu sprawach nie potrafiliśmy się dogadać. To śmieszne. Nasze charaktery były tak podobne... Ktoś kto nas nie znał mógłby pomyśleć, że byliśmy rodzeństwem.
Dlaczego więc nie byliśmy w stanie się dogadać? To proste. Jeśli do wiadra pełnego wody dolejemy jej więcej, wyleje się.

Pamiętam. Mieliśmy też dobre chwile. Nie było ich tak wiele jak tych gorszych, ale były. Pamiętam jak bardzo był o mnie zazdrosny. Wtedy nie potrafiłam tego zrozumieć. Teraz wiem, że oznaczało to tyle, że nie byłam mu obojętna. Lubił moją muzykę. Tak. Uwielbiał ją. Wciąż pamiętam jego uśmiech. Pamiętam jak patrzył na mnie, gdy rozmawialiśmy. Pamiętam jak mnie całował.

Pamiętam. Pamiętam jak umierał. Pamiętam cierpienie w jego oczach. Pamiętam co wtedy czułam. Smutek, bezradność, ból. Pamiętam jego ostatnie słowa. Najpiękniejsze słowa jakie można usłyszeć. Pamiętam jego cichy, słaby głos, mówiący, że kocha mnie jak nikogo innego. Że zawsze kochał. Płakałam, a on jedynie patrzył na mnie jakbym istniała tylko ja. Pocałowałam go ostatni raz. Wtuliłam się w jego tors i roniąc łzy, zostałam z nim. Zostałam do momentu, w którym jego serce zabiło po raz ostatni.

Pamiętam to wszystko, chociaż tak bardzo chciałabym zapomnieć.
Wciąż go kocham. Będę kochać.
Riven... Może kiedyś znów się spotkamy.

__________________________________________

Angel wita was wszystkich o (nie da się ukryć) chorej godzinie. Zamieszczam one-shot'a napisanego przeze mnie kilka miesięcy temu.
Chciałabym podziękować Arizonie, na której blogu ( http://another-story-flora.blogspot.com/?m=1 ) znajduje się kilka opowiadań tego rodzaju. Jakiś czas temu pisałam tylko takie teksty. Kiedy pojawiła się w mojej głowie koncepcja stworzenia bloga z opowiadaniem, pomyślałam, że mogą mi się one przydać jako dodatek, jednak przeczytałam je i stwierdziłam, że nie widzę w nich tego, co widziałam wcześniej. Po przejrzeniu one-shot'òw Arizony pomysł wrócił. Jej teksty były świetne i dzięki nim zorientowałam się jakie błędy popełniałam pisząc. Postanowiłam wprowadzić do opowiadań poprawki. Ten post przedstawia pierwszy one-shot, za który się wzięłam. Jeśli wam się spodobał piszcie w komentarzach, a postaram się "poprawić" też inne. Dobrze byłoby również gdybyście napisali o swoich zastrzeżeniach, uwagach i oczywiście zasugerowali co powinnam tutaj zmienić. Nie gryzę.

HEJT WYPEŁNIONY PO BRZEGI WULGARYZMAMI NIE JEST OPINIĄ ANI KRYTYKĄ, A JEDYNIE OZNAKĄ BRAKU TAKTU I KULTURY.

Pozdrawiam! :)))